Przeczytaj tekst i wykonaj zadania.
Gdy kosy zaczęły gwizdać swe wesołe trele, Borowicz siedzący z twarzą skrytą w dłoniach
usłyszał chrzęst drobnego żwiru na dróżce i odgłos zbliżających się kroków. Czuł, że osoba
idąca wstrzymała się u wejścia i dopiero po upływie chwili zajęła miejsce na przeciwległej
ławie. Bał się ruszyć, żeby nie spłoszyć ziszczonego marzenia. Dopiero gdy usłyszał szelest
przewracanych kartek, wyprostował się, podniósł głowę i ujrzał pannę Annę.
Od tej chwili patrzał w nią jak w tęczę. Reflektował się, że to źle, że może wszystko stracić,
jeśli panienka rozgniewa się i odejdzie, ale był to głos rozsądku wołający na puszczy.
Nienasycone oczy upajały się bez końca i tonęły w swym szczęściu. „Biruta” nie poświęcała
temu wszystkiemu ani przelotnej uwagi. Uczyła się gorliwie czegoś na pamięć, bo bezpretensjonalnie ruszała wargami, widocznie przyswajając sobie jakieś wyrazy, frazesy czy
liczby. W pewnej chwili przelotnie rzuciła okiem na sąsiada i zmieszała się, spostrzegłszy jego
twarz opromienioną uśmiechem zachwytu, zbladłą, podobną do oblicza człowieka, którego
zraniono śmiertelnie i którego krew uchodzi. Wtedy dreszcz bolesny wstrząsnął nią od stóp do
głów...
Nazajutrz nie przyszła już do źródła. Borowicz siedział tam po próżnicy przez cały ranek.
Drugiego dnia nie zobaczył jej także. W ciągu tych dni przebył ogrom doświadczeń. [...]
Kiedy się tego ani spodział, zgrzyt żwiru dał się słyszeć za krzewami i panna Anna szybko
przebyła ścieżkę i placyk, zdążając ku swej ławie. Przyjście jej zwiastował jakiś wonny
powiew. Brwi miała zmarszczone, była zmieszana i jakby strwożona. Borowicz siedział
oszołomiony. [...]
„Biruta” miała powieki spuszczone. Zaczęła się uczyć, ale nie mogła widocznie, bo wzrok
jej ze stronic książki przeniósł się na kamyki pod stopami i tam uwiązł. Czuła wejrzenie
zakochanego, bo kilkakroć rzęsy jej drgały, jakby strząsając ze siebie ciężar cudzego wzroku.
Policzki okrywały się cudowną barwą, to znowu prędko bladły... Marcin wysyłał do niej
w spojrzeniu całą swoją duszę, tysiące słodkich nazw, dzieje rozmyślań, tęsknot, żalów, błagał
ją w myśli jak ginący z pragnienia o jedną kroplę wody. I oto po długim czasie te powieki
z wolna się usunęły.